Gdy jakakolwiek grupa społeczna śmie powiedzieć, że czuje się dyskryminowana, natychmiast podnosi się larum. Możesz podawać konkretne przykłady z własnego życia lub ze środowiska, ale nie – osoba, której temat nie dotyczy, WIE LEPIEJ. Przecież dyskryminacja nie istnieje, bo człowiek, którego temat nie dotyczy, nigdy jej nie odczuła. Tak jest zawsze, bo ludzie nie dopuszczają do siebie myśli, że nie we wszystkim muszą być ekspertami. I trzeba z tym walczyć.

Kto jest narażony na dyskryminację?

Każdy. Ponieważ społeczeństwo jest zróżnicowane, zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie odpowiadało. Nie ma konkretnego profilu osoby dyskryminowanej i dyskryminującej – jedno i drugie może dotyczyć każdego. Może nawet Ciebie, ale nie zdajesz sobie jeszcze z tego sprawy?

Dyskryminacji w dzisiejszym świecie może podlegać tak naprawdę wszystko. To nie tylko kolor skóry czy orientacja seksualna, ale również pochodzenie, stan zdrowia, cechy wyglądu, poglądy i wiele innych rzeczy, w tym takich, na które nie mamy wpływu. I chyba właśnie to jest najgorsze: nieprzyjemności z powodów, które w żadnym calu nie są zależne od nas.

Miałam w życiu to szczęście, że nie przypominam sobie sytuacji, w których byłabym dyskryminowana przez rówieśników. To ważne, bo dzieciaki potrafią być okrutne. Moi znajomi nigdy nie mieli problemu z moją chorobą, a wózek traktowali jako coś normalnego. Zawsze chętnie mi pomagali, również w przemieszczaniu się i nigdy nie doprowadzili do tego, bym czuła się gorsza. Teraz, w dorosłym życiu, jest bardzo podobnie, choć nie wszystkie najbliższe mi osoby znam od dzieciństwa. Myślę, że ich empatia i zrozumienie wynika w pewnym stopniu z obcowania ze mną i zobaczenia na własne oczy, że nie taki diabeł straszny. 😉 Gdybym miała oceniać, zdecydowanie gorszą notę otrzymaliby wykazujący się często nietaktem dorośli.

No i właśnie – jestem przekonana, że większość uprzedzeń nie pojawiałaby się, gdybyśmy zadali sobie minimalny trud poznania tej konkretnej osoby. To, że ktoś się od nas czymkolwiek różni, nie oznacza, że jest gorszy (lepszy też nie). Oczywiście przydatna okazuje się też empatia, ale to chyba za duży wymóg w dzisiejszym świecie.

Dlaczego trzeba reagować?

Bo nie reagując na dyskryminację, dajemy jej przyzwolenie. Normalizujemy takie zachowania, zamiast zdecydowanie je piętnować, dlatego wygląda to tak, a nie inaczej. W dzisiejszym świecie problem dyskryminacji jest w zasadzie powszechny, a jeśli ktoś próbuje się temu sprzeciwiać, od razu pojawiają się zarzuty o brak dystansu.

Jako osoba z niepełnosprawnością, należąca do grupy narażonej na dyskryminację, nie akceptuję żadnej formy nietolerancji. Jeśli dzisiaj zgodzę się na dyskryminację jednej mniejszości, jutro problem może zacząć dotyczyć mnie. To przykre i niezrozumiałe, że dziś, żyjąc w coraz bardziej świadomym społeczeństwie, wciąż musimy mierzyć się z brakiem tolerancji czy wykluczeniem. Jeśli mamy się temu stawiać, to tylko razem, ale najpierw społeczeństwo musi zdać sobie z tego sprawę.

Nieświadoma dyskryminacja to nadal dyskryminacja

Często zdarza się tak, że ludzie dopuszczają się dyskryminacji nieświadomie. W przypadku osób z niepełnosprawnościami jest to na przykład traktowanie nas jak dzieci. Ludzie robią to z niewiedzy, a czasem dlatego, że chcą dobrze – ale nie zmienia to faktu, że w taki sposób nas dyskryminują. Kolejny przejaw to niebranie pod uwagę naszego głosu (vide fryzjerka pytająca mojej mamy, czy na pewno może ściąć mi włosy tak, jak poprosiłam). Większość nie robi tego złośliwie, po prostu myśli, że to odpowiednie rozwiązanie i najlepszy wybór. Naruszanie przestrzeni osobistej, ignorowanie dla własnej wygody, przekonywanie, że coś nie jest nam potrzebne, bo na przykład i tak zmagamy się z chorobą… Takie przykłady można mnożyć. Chyba każda osoba z niepełnosprawnością zebrała w swoim życiu podobne doświadczenia.

To samo dotyczy się innych mniejszości. Fakt, że nie wyzywasz danej grupy społecznej i nie krzywdzisz fizycznie jej członków, wcale nie oznacza, że nie dyskryminujesz. Czasem obojętność i akceptacja dyskryminujących, systemowych rozwiązań to wystarczające dołożenie cegiełki do czyjegoś codziennego dramatu.

2 Comments

  1. Joasia 17 stycznia 2022 at 17:02

    Trudny temat… Sama we wczesnej młodości została okrzyknięta egoistyczną pełnosprawną przez mężczyznę z niedowładem nóg. Chciałam mu pozbierać zakupy które rozsypały się na chodniku. Zjechał mnie jakbym robiła mu krzywdę. Zacięłam się, speszyłam, postanowiłam nie reagować na potrzeby osób które jednak radzą sobie publicznie, a kilka miesięcy później nie podałam kuli dziewczynie w aptece. Podał je mężczyzna stojący przed nią, a moją obojętność surowo skomentowali. Najśmieszniejsze że było to ponad 20 lat temu, a ja wciąż nie wiem jak się zachowywać wobec niepełnosprawnych.

  2. Daisy 12 lipca 2023 at 21:38

    Ja dzisiaj boleśnie odczułam wykluczanie mnie z form rozrywki ze względu na padaczkę. Mimo że pochodziła ze strony podobno przyjaciółki w tej formie, że zapytała mnie w ostatniej chwili czy chcę pójść z grupą znanych mi osób na koncert Taylor Swift, ale musiałabym wyłożyć ot tak 500-600 złotych (a mogłam tak 300, skoro dowiedziałam się na ostatnią chwilę o tym, o czym dyskutowali już tyle czasu wcześniej… wspólni znajomi) i oczywiście musiałabym oddać całość jeszcze w tym tygodniu, inaczej odpadam – no to odpadłam, jeszcze jako powód takiego potraktowania była podana moja choroba i to, że nie wiedziała, czy lubię Taylor Swift. Zabolało mnie najbardziej zrzucanie takiego potraktowania na chorobę, gdzie już ileś razy mówiłam, że festiwale typu Orange Warsaw Festival odpadają, ale jeśli chcieliby pójść na koncert pojedynczego artysty to jak najbardziej, zależy od artysty, mają mi dawać znać. I jeszcze ten tekst, że “myślałam, że i tak nie pójdziesz przez swoje choroby”. Na serio? To jest normalne traktowanie drugiego człowieka, pytanie na ostatnią chwilę z podejściem “Spytam pro forma z założeniem (nadzieją…???), że i tak nie pójdzie? Strasznie się zawiodłam dzisiaj.

Podziel się swoją opinią!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.