Oprócz tego, że osoby z niepełnosprawnościami są infantylizowane, czyli traktowane jak dzieci, istnieje jeszcze inny problem. Idealizowanie. Ponieważ wciąż traktuje się nas jako nie-do-końca-ludzi, bezkształtną masę bez własnego zdania i poglądów, trudno wyobrazić sobie, że możemy być złymi ludźmi. Albo nawet niekoniecznie złymi, ale nie tak doskonałymi i skrzywdzonymi życiem, za jakich się nas ma. Dlaczego?

Nie jesteśmy tacy sami

Nie lubię generalizować. Jestem daleka od tego, żeby wrzucać ludzi do jednego worka. Niemniej, wiem, jak to działa, gdy ktoś nie ma na co dzień do czynienia z osobami z niepełnosprawnościami. Fakt, że ludzie nie do końca wiedzą, jak się przy nas zachować, jest dla mnie zrozumiały – nikt nie chce nikogo urazić czy popełnić gafy. Uważam jednak, że nic nie usprawiedliwia traktowania nas jako uosobienia nijakości. Żyjemy w XXI wieku i mogłoby się wydawać, że niepełnosprawność nie powinna już nikogo szokować. Osoby na wózkach są coraz częściej widoczne w przestrzeni publicznej, pracują, zakładają rodziny, a nawet są sportowcami. Mimo to takie przypadki traktuje się jako wyjątki na tle całej reszty.

To naprawdę nie wygląda tak, że każda osoba z niepełnosprawnościami wiedzie podobne życie. Różnimy się od siebie codziennością, zainteresowaniami, poglądami, gustami. Traktowanie nas jako jedności jest, niestety, krzywdzące i wpływa negatywnie na dyskurs o akceptacji. Dopóki nie zacznie się nas traktować jako jednostki, o pełnej tolerancji będzie można sobie pomarzyć.

Chorzy = biedni?

Przez to, co latami społeczeństwo widywało w mediach, obraz osób z niepełnosprawnościami jest jeden: biedni, bez życia, cierpiętnicy, potrzebujący współczucia. Jednym z powodów, dla których powstał ten blog, jest chęć zakończenia takiego myślenia. Bo owszem, jest wiele osób, którym niepełnosprawność nie pozwala na rozwijanie pasji, a często nawet na ruszenie się z łóżka. Tylko że obok nich jest całe mnóstwo ludzi, również na wózkach (ale nie tylko!), którzy są w stanie żyć pełnią życia, choć nierzadko kosztuje ich to więcej wysiłku niż w przypadku zdrowego człowieka.

Ba, są nawet osoby, które poruszają się na wózku, a przy tym są niemiłe, manipulują, kłamią, kradną. Wiem, nie jest to najlepsza reklama, ale skoro chcemy, by traktowano nas normalnie, musimy mówić również o takich rzeczach. Bo jeśli chcemy równego traktowania, to w pełni, a nie wybiórczo. I choć chciałabym, żeby każdy człowiek na świecie był traktowany dobrze i z szacunkiem, to wiem, że tak to nie wygląda.

Martyrologia? Nie, dziękuję

Nie należę do osób, które w momencie, gdy mają jakiś problem, załamują ręce i płaczą. Nigdy w takich chwilach nie robiło mi się lepiej, więc po prostu uznałam, że to nie dla mnie. Gdybym jednak tak robiła, musiałabym chyba płakać codziennie – bo nie mogę sama podnieść się z łóżka, wziąć prysznica i uczesać włosów (a mówimy tylko o poranku). Wydaje mi się, że to dobre powody.

I żeby nie było, ja absolutnie nie potępiam osób, które w płaczu i smutku odnajdują ukojenie. Na każdego z nas działa coś innego i powinniśmy odnaleźć taką rzecz, która pozwoli nam poczuć się lepiej. Jeśli jednak ja się nie załamuję, to nie chcę być postrzegana jako część grupy, która ma obowiązek się umartwiać. Gdy czasem w mediach widzimy szczęśliwe i zadowolone osoby z niepełnosprawnościami, nie brakuje komentarzy mających na celu zdołować – np. „ja wolał(a)bym się zabić niż tak żyć”. A jeśli nie w tę stronę, to zaraz zaczyna się zaglądanie do portfela (wiadomo, bycie szczęśliwym to prawo wyłącznie osób zamożnych). Bo przecież, jak wszyscy wiemy, osoby z niepełnosprawnościami żyją w Polsce w dobrobycie i opływają w luksusy. 😉


Zupełnie poza tematem poprzedniego wpisu: adoptowałam psa! Niestety tylko wirtualnie, bo mój pies nie zaakceptowałby w domu kumpla. Poza tym, psiak ze schroniska, Haps, jest duży i mieszkanie w bloku byłoby dla niego męczarnią.

Haps ma około jedenastu lat. Przez pół życia był na łańcuchu, później w schronisku. Nigdy nie miał szansy mieszkać w domu pełnym miłości i ciepła, na jaki zasługuje każdy zwierzak. Haps jest przez to nieufny i z trudem nawiązuje relacje z obcymi. Ma problemy ze słuchem, wzrokiem i stawami – latem nie jest źle, ale zimą znowu będzie dokuczał mu ból, bo schronisko to nie jest ciepły dom. Marzy mi się, żeby chociaż na stare lata Haps znalazł rodzinę, która po prostu go pokocha.

Więcej o Hapsie możesz przeczytać tutaj.

Jeśli chcesz wesprzeć Hapsa i jego kumpli oraz kumpele, kliknij tutaj.

I, jeśli możesz, daj o nim znać znajomym. 🙂

Podziel się swoją opinią!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.